Wyprawa na imprezę Discover rozpocząła mi się już z końcem sierpnia, na początku do pięknej „Zielonej Krainy” jaką jest Belgia, a głównie jej kwiecista północna część flamandzka - Flandria. Oprócz stosu pozornie ciężkiej pracy i służbowych spraw, udało mi się ponownie zaliczyć praktycznie wszystkie belgijskie miasta na czele ze ślicznym Gent, gdzie ponownie bujam w październiku na „I Love Techno” i tu jednocześnie apeluję o Waszą obecność, bo gwarantuję hotel za free na koszt Lidl Polska Sp. z.o.o. Sklpy Spożywcze, oraz oferuję wypad do Brukseli, nad morze do Osteende oraz wiele atrakcji i standardowej udanej pijackiej popeliny. W całej Belgii na temat imprezy jest bardzo głośno, wszędzie wiszą bilboardy, a kompleks hal „Gent Expo Flanders”, który jest chyba nawet większy od „Jaaberaus” w Utrecht obklejony jest imprezowymi plakatami. Tym razem główną atrakcją mojego wyjazdu była największa na świecie fabryka czekolady w mieście Aalst, gdzie powstają słynne belgijskie pralinki (jeśli Agnieszka poczęstowała Johnnego to napisze Wam jak smakowały). Ponieważ moja firma jest na tyle rozrzutna, że funduje mi za friko podróże po Europie, niby to służbowo, ale tak naprawdę w dużej mierze turystycznie, w piątek zapakowałem się w czerwone Ferrari i ruszyłem z belgijskiego Gent na podbój lotniska Saint Exupery w Lyonie skąd miałem samolot do Londynu. Ponad 800 km autostradowej krucjaty rozpoczętej już o godz. 3 w nocy, spędziłem na słuchaniu wszystkich epizodów Discover Records z tego roku w intencji John’a Askew i świetnym ostatnim secie Kutski’ego z BBC Radio 1. Muszę tu napomnieć, że Boiling Point by Steve Allen i Grudematch w remixie Jordan Suckley całkowicie zbezcześciły, i tak już poważnie zdegenerowany mój umysł.
Wyprawa obfitowała oczywiście w wiele postojów w francuskich miastach. Tym sposobem, zaliczyłem instytucje UE w Strasbourgu, stolicę alzackiego wina w Colmar, „niesamowite a la Nexus” średniowieczne centrum w Dijon (dawna stolica Burgundii) oraz Lyon gdzie łaziłem z pół dnia godziny po ruinach rzymskiego amfiteatru i antycznych wykopaliskach. Wszędzie oczywiście full polskiej patologii (to samo co Pan Pomidor w Holandii), najwięcej buractwa, prymitywu i tępoty z Polski na budowach w Lyonie, w tym, co dla mnie ciekawe - sporo tanich polskich dziwek, jak się okazało studentek prawa z programu Socrates z Warszawy po 20-30 EUR za sztukę niedaleko placu Bellecourt, z którymi nawiązałem przemiłą konwersację na tematy egzystencjonalne życia emigranta z Polski. W sobotę rano zapakowałem moje szanowne cztery litery w samolot i udałem się prosto do UK.
Z Terminal 5 na Heathrow, który wcale aż tak wielki nie jest jak powszechnie się sądzi, moje przygody kontynuowałem pociągiem do London Paddington, a tam już powitał mnie nasz forumowy rezydent w UK - Pan Piotr Rez, z którym udaliśmy się do pubu koło „Hyde Park” wnieść zasłużony toast Guinnessem. Przy piwku czas miło płynął, choć głównie rozmawialiśmy o poczynaniach Johnnego i Agnieszki, którzy niby to mieli już lądować jednak ich trzy komórki milczały jak zaklęte - okazało się potem, że w jednej padł wyświetlacz i bateria (to ta zawiązana torebką foliową z Sunrise), druga się rozładowała, a komórkę Agnieszki zabrał Johnny i nie chciał jej oddać. Czyżby Johnnego miał spotkać taki sam los ja mnie, który twierdził że lecę na Hawaje i Radom? W końcu jednak nasze zguby się odnalazły i wszyscy udaliśmy się do całkiem zgrabnego pubu holenderskiego na Soho, gdzie ku mojej wielkiej radości polewano Leffe i Stella Artois – czyli najlepsze marki belgijskiego piwa. Johnny miał wielkie opory żeby skosztować złocistego belgijskiego trunku, a kiedy już to zrobił twierdził, że coś mu dosypałem bo piwo jak kameleon zmieniało kolor i na następne już namówić się nie dał.
Z pubu nasz przewodnik Piotruś zabrał nam pokazać Londyn oraz swoją bardzo fajną knajpę z „niesamowitym” by Nexus systemem wężyków do polewania i chłodzenia piwa, z których w przedziwny sposób złocisty trunek dociera z piwnicy do kraników za barem. Piękny widok rozciągał się na rzekę Tamiza, zegar Big Beam oraz żurawie dźwigowe z dedykacjami dla Nexusa, na tle których trzaskaliśmy sobie foteczki. Sielankowy nastrój psuł jedynie betonowy budynek z zamierzchłych czasów PLR, choć przy pełni londyńskiej architektury rozmywał się prawie do niewidoczności. Pod wieczór udaliśmy się na dzielnicę Brinxton zrobić mały podkład alkoholowy pod zbliżający się główny cel całego wyjazdu.
Na chacie u Rez’a głównymi atrakcjami była konsola karaoke, litr wódki oraz przemiła koleżanka/mężatka z Meksyku, przy której miałem niepohamowaną ochotę użycia swoich męskich atrybutow, którymi obdarzyła mnie łaskawa Matka Natura. Rez z żalem i bólem stwierdził, że już wszystkiego próbował w tym temacie, a niestety jego umizgi zostały na nic się nie zdały…
Po zakończonej konsumpcji dotarliśmy do klubu Area, gdzie wstępnie zagailiśmy rozmowę z portierem, który jak się później okazało….jest właścicielem labela Perharb, doskonale zna Bryana Kearneya, aktualnie wydaje Chicky Burger i ogólnie w tematach muzycznych nie ma dla niego tematów tabu. Niedługo potem pojawili się Sly One vs. Jurrane i po gorącym powitaniu, zaczęliśmy raczyć się wódką, wspominając banię z Parczewa.
W pewnym momencie do baru podszedł pewien tajemniczy osobnik, który początkowo nie zwrócił niczyjej uwagi poza atencją Johnnego, który od razu wdał się z nim gęstą rozmowę. Moi mili – sam John Askew – w nowej wersji, która wszystkich zaskoczył - bo w obciętych dwa dni temu włosach - niepostrzeżenie pojawił się w klubie i próbował rozpocząć wieczór od alkoholowej przekąski.
Od słowa do słowa rozpoczęła się rozmowa, a Johnny konwersował z nim tak skutecznie, że nagle Askew postawił każdemu z naszej ekipy po kolejce wódki, Sprite i zdecydowanie zaprotestował w momencie kiedy Johnny chciał za wszystko zapłacić. Niesamowite! Tu, powiem szczerze Askew zyskał w moich oczach jeszcze większy szacunek i uznanie, bo sposób w jaki traktuje ludzi, którzy kochają jego muzykę i stroni od wszelkiego lansu i gwiazdorstwa, zasługuje na wielkie słowa podziwu. Zaskoczeni tym co się wydarzyło do dziś jeszcze komentujemy wielki gest Johna….z niedowierzaniem zadając sobie pytanie o umiejętności konwersacyjne Johnnego, który bądź co bądź był głównym twórcą całego zajścia
Rozpoczęły się sety. Bena Golda zbytnio nie słuchałem bo siedziałem na zewnątrz gaworząc z Agnieszką i nasłuchując 2 stepów lecących obok z Sali, a o tej części imprezy chyba najwięcej do powiedzenia ma Rez, który pilnie nasłuchiwał poczynań osobnika, którego ochrzciliśmy mianem „bliźniaka Kaspra”. Johnny rozkminił jako pierwsze Fabio XB & Andrea Mazza - Light To Lies, ja jako trzeci numer Ben Gold - Starstruck (Jochen Miller Remix), potem poszło Andy Moor & Ashley Wallbridge - Faces (Ben Gold Remix), dwa czy trzy wałki które skojarzyłem z Top Twenty Manuela Le Saux, i Ben Gold & Senadee - Today. Koniec końców mnie zabrakło najlepszego numeru Złotego Bena – Roll Cage a Rezowi – First Time Travel.
Gdy za sterami stanął mistrz wieczoru od razu zrobiło się gorąco. W nagrodę za przyjazd do Londynu otrzymaliśmy mocny i pompujący energetyczny set, który bez wahania uznaję za najlepszy jaki słyszałem na tegorocznych eventach. Przedstawia się to mniej więcej następująco:
1. Doppler Effect - Beauty Hides In The Deep (John O'Callaghan Remix)
2. ID (świetny uplifcik)
3. ID (jak wyżej)
4. Paul Van Dyk – Home
5. John Askew – Vandalism (latałem po ścianach i suficie przenosząc się w inny wymiar rzeczywistości)
6. Spencer – Arena
7. Neptun Project – Mistic (Aly & Fila Remix)
8. Bedrock – For What You Dream Of (Bryan Kearney Remix) – fenomenalny eventowy naganiacz i remix wielkiego klasyka z rakietowym vocalem dedykowanym dla wszystkich fanów Tiff Lacey
9. Spencer – Trouble (tylko sobie wyobraźcie co wyprawiał przy tym numerze Johnny)
10. John O’Callaghan – Don’t Look Back (John Askew Remix) – będzie na nowym Digital Society
11. Ankhen & Adrian - That One Moment
12. Ehren Stowers - Solar Dreams (Mike Nichol Remix)
13. ID Mash-Up
14. Strasznie znany remix PVD “Everybody waiting for….” Znacie
15. Paul Van Dyk – The Other Side (John Askew Remix)
16. ID
17. Impulsive Drive - Way Of Life (Akesson Remix)
18. ID
19. John Askew – Zu List Uber Star
20.
John Askew – Bored Of You, Bored Of Me (świetna płynąca melodia w towarzystwie kwaśnych dodatków)
21. Dereck Recay – Dream Way
22. John Askew – Fade To Black (mój ulubiony kawałek Johna)Z ostatnich przebojów grywanych przez Askew zabrakło mi jedynie Gary Proud – Republic, Will Atkinson - Meltdown (Liam Melly Remix), Gary Maguire – Standing Still i Bad Apple. Jakbym to usłyszał z Londynu odleciałbym nie do Francji, ale prosto do nieba
Set niesamowity, genialny i wspaniały, po którym do teraz nie mogę się otrząsnąć wspominając numer po numerze… Niesamowita rytm, prędkość, potężna energia. Po „Fade To Black” totalnie mnie zabrało lepiej jak laskę z Luminosity na secie Sherrego z gołymi cyckami
, a po zejściu na ziemię rozpocząłem robić Agnieszce wykłady o wpływie i brzmieniu M.I.K.E. oraz bardzo widocznych nawiązaniach do kawalka Askew. Melodyjny geniusz!
Na koniec seta John rozdał każdemu z nas po swojej płycie z autografem, a mnie chyba za odgadywanie jego produkcji, bo na koniec dziwiąc się nieco stwierdził: "Skąd Ty tak to wszystko znasz”
Impreza pokazała i uświadomiła mi po raz kolejny, że można być fanem house, upliftów, minimali, techno, płaczących vocali i trzyminutowych breakdownów, bądź muzyki domowej, samochodowej, plażowej czy Bóg wie sam czego jeszcze, ale na evencie wyłącznie sprawdza się UK trance i wyspiarskie gatunki hard dance mające na celu rozbujanie publiki do pełnych obrotów i sprawiających że jeśli ktoś drepcze i ledwo przebiera nogami na minimalowych cykaczach, to na secie Askew lata po suficie i ścianach
Mając totalnie zdemolowany umysl wyczynami Askew, ledwo co się ogarnąłem a Activa kończył seta zapodając produkcje ze swojego nowego albumu. Poszło więc Terminal 5, Transmission, Another Day, War Games z Peetu S., było też Charly (JOC Remix) remix Activy do Cut Me – kilka innych numerów które rozkmini Wam Johnny. Rob również okazal się fajnym gościem, fundując mi na koniec swoją płytę „Live As….Discover” ze stycznia tego roku.
Dalsza część imprezki upłynęła na secie Sly One vs. Jurrane, ale że z Rez’em byliśmy totalnie padnięci i mało co nie zasnęliśmy pamiętam jedynie na koniec This Late Stage i Timebomb po którym wpadł czarny ochroniarz w kapturze i kazal wszystkim wychodzić.
Trochę nie wyszlo nam pożegnanie z Johnnym i Agnieszką, spieszącym się na samolot; ja miałem to wspaniałe szczęście że odlot do Lyonu miałem o 20.30 więc całą niedzielę spędziłem z Rezem na wycieczkach po Londynie, tradycyjnym niedzielnym lunch’u, w tym przejściu po słynnej Coldharbour Street na Brinxton gdzie swoje początki święcił Markus Schulz, Soho, dzielnicy ambasad, Opery, gabinetu figur Madame Tussaud. Rzucilismy też okiem na klub O2, gdzie dane nam będzie spotkać się za miesiąc na „Hard House Academy”, na której szykują się równie wysokie loty co przy Discoverowcach.
Powrót samolotem ponownie do Francji i Lyonu przeciągnął się mi prawie do 1 w nocy więc caly dzisiejszy dzień i kolejne 800 km jakie musiałem zrobić do Antwerpii w Belgii sprawiły że jutro odwołałem swoje poranne spotkanie i do roboty ruszam na 12.00.
Całość fotek – 105 tłustych i rasowych sztuk, wrzuci na forum dzisiaj Rez jak wróci z pracy, więc proszę cierpliwie czekać
W ramach nauki języka angielskiego z Kutski - Live on BBC Radio 1 (05-08-2009), którego bardzo przydatne teksty szeroko poruszylem na naszym wyjeździe:
[10:49] “Sometimes when you play a new truck, it takes a crowd a few times to hear it before that really go on for it. This one, first time I heart when the break drops
the place was absolutely mensal” [10:58]
Piwne powitanie Johnnego i Agnieszki piwem marki kameleon w holendersko-belgijskim klubie w LondynieNajlepszy przewodnik po londyńskich zakamarkach wespół z największym podróżnikiem po Europie minionego weekendu, który w dwa dni zwiedził trzy kraje EuropyPanorama rzeki Tamiza widziana oczami Nexusa. Prosimy o wymiary, model, maksymalny udźwig i przeciwwagę.Największy symbol Londynu z niecierpliwością odliczał czas do zbliżającej się imprezy....Meksykańska piękność z włoskim rodowodem. Życzymy z Rezem jak najszybszego rozwodu, żeby przystąpić do akcjiMistrz ceremonii w objęciach swojego największego fana z PolskiJohnnemu jak zwykle na parkiecie nie brakowało energiiDwójka wytrawnych baniowiczów z Parczewa wespół z główną organizatorką aftera z RudnaJohn Askew w nowej wersjiChłopcy latali aż miło było patrzeć. Johnnemu z nadmiaru emocji podarła się nawet koszulkaZe Sly One w końcówce bawiliśmy się w rozkminianie kawałków Askew i ActivyActiva w akcji razem ze swoim najlepszym numerem Transmission z zapowiadanego albumuHonorowi obywatele miasta Parczewa za sterami